niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 35

                                                          * Z perspektywy Sophie *
- A jeżeli , my.. zginiemy? Niall kocham cię . Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie- powiedziałam po czym zaczęłam całować chłopaka.
- Nawet tak nie mów ! Wszystko będzie dobrze rozumiesz ?! - krzyknął Irlandczyk tuląc mnie.
W pewnym momencie... mieliśmy turbulencję. Samolot chwiał się na wszystkie strony, pasażerowie byli przerażeni. Na pokładzie samolotu rozpętał się chaos, nie wiedziałam co robić . Momentalnie wtuliłam się w Nialla i ścisnęłam jego dłoń. Bardzo się bałam .. bałam się że zginiemy , że to będzie koniec mnie i Nialla oraz że już nigdy nie zobaczę mojej rodziny i przyjaciół. Wszyscy modliliśmy się abyśmy szczęśliwie przeżyli ten lot. Piloci i ich pomocnicy już od 30 minut starali się naprawić te usterki które powstały podczas lotu. Niestety silnik nadal nie reagował na polecenia jednostki. 
- Niall , jest co raz gorzej. - powiedziałam , po czym po moim policzku spłynęła łza.
- Uspokój się , wszystko będzie dobrze .- oznajmił dodając mi otuchy. 
Cały czas byliśmy w swoich objęciach. Do lotniska zostało nam jeszcze sporo drogi a z samolotem było coraz gorzej . Mimo tego Horan polazł do baru i zamówił hamburgera. 
- Co ty robisz ?! Jesz w takim momencie !- krzyknęłam
- Przepraszam , zgłodniałem ! - oznajmił Irlandczyk 
W Pewnej chwili zaczęło rzucać na boki samolotem , wszystko się przewracało a ludzie zaczęli panikować.
Potem wyszła stewardessa i oznajmiła : 
BĘDZIEMY PODCHODZIĆ DO LĄDOWANIA AWARYJNEGO . POWIADOMIMY PAŃSTWA O WSZYSTKIM. PROSZĘ ZACHOWAĆ SPOKÓJ.
Mało kto zwracał uwagę na to co powiedziała stewardessa , każdy bał się o swoje życie. 
-Nie spodziewałam się że takie coś może przydarzyć się akurat nam - pomyślałam ściaskając mocniej dłoń Nialla.
W Pewnej chwili Był jeden wielki Huk , nie wiem co się stało. Wszyscy krzyczeliśmy. 
- Niall , to chyba nasza ostatnia podróż. Kocham cię . - powiedziałam po czym film się urwał. ..
                                                          * Z perspektywy Mary *
Gdy wróciliśmy do domu zastaliśmy Jennifer i Josha masujących się na kanapie. Ten widok był dość dziwny ale w końcu mają do tego prawo . Harry był w kuchni i pił wodę więc ja szybko poszłam odstawić te wszystkie żele i zostawiłam książki w pokoju. Teraz przeglądałam etykietkę żelu pobudzającego zmysły. 
Postanowiłam rozpieścić Hazzę dzisiejszego dnia. Szybkim krokiem weszłam do łazienki , napuściłam wody do wanny i stworzyłam atmosferę , porozkładałam wszędzie płatki róż, zapaliłam świece i kadzidełka. 
Chwilę potem na usta nakładałam czerwoną szminkę aż nagle do pokoju wszedł Harry .
- Co się tutaj dzieje - zapytał słodkim ochrypniętym głosem
- To co widzisz , pamiętasz mieliśmy testować książkę. - powiedziałam całując Harrego w usta zostawiając na nich wielki ślad czerwonej szminki. 
- A zapomniałbym , masz to dla ciebie - powiedział Hazza dając mi reklamówkę.
Usiadłam na łóżku i otworzyłam paczkę. Wyjęłam z niej czarny koronkowy stanik , majtki oraz pończochy. Spojrzałam na Hazze i poleciałam się przebrać. Potem otworzyłam drzwi i stanęłam w progu . Harry dostał wytrzeszczu oczu. Leżał na łóżku i nie mógł wytrzymać . 
Podeszłam do niego , usiadłam na nim i zaczęłam całować go po szyi , twarzy zostawiając ślady moich ust. 
- Mary , nie znałem cię od tej strony - powiedział Hazzold uśmiechając się zadziornie. 
- Jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz , koteczku - dodałam po cichu. 
Całowaliśmy się na łóżku aż w pewnym momencie rozległ się krzyk i wybiegliśmy bez zastanowienia na dół.
                                                          * Z perspektywy Jennifer*
Leżałam i rozkoszowałam się masażem który robił mi Josh. Istny raj, postanowiłam się częściej na niego obrażać bo tylko wtedy robi tak dobre masaże. Pare minut później skończyło się mizianko. 
- Włącz telewizje bo są wiadomości - powiedział Josh wyjmując szklanki i sok pomarańczowy z lodówki.
Po chwili włączyłam , wiadomości zaczęły się 3 minuty później . Oboje siedzieliśmy na kanapie. 
W pewnym momencie podali komunikat . 
SAMOLOT LECĄCY Z IRLANDII DO LONDYNU PŁONIE NA LOTNISKU LUTON. NIE WIEMY ILE OSÓB JEST POSZKODOWANYCH A ILE ZMARŁYCH. 
- Josh słyszałeś to ! W tym samolocie był Niall i Sophie !! Oni .. o boże !!- zaczęłam krzyczeć jak opętana i płakać.
- Josh nie wiedział co robić . Mary i Harry chodźcie tu szybko ! - krzyczał Josh
Po chwili zbiegli oboje , prawie nadzy . Mary była w jakimś seksownym stroju a Harry w samych spodniach. Nie pytaliśmy co robili, z resztą nie chcieliśmy wiedzieć co robili. Teraz nie było czasu na myślenie o tym .
Po kilku minutach gdy dowiedzieliśmy się co się stało . Wszyscy płakaliśmy w salonie, to nie była prawda, nie mogło to się przydarzyć. Po jakimś czasie zadzwonił telefon . Cała zapłakana odebrałam 
- Hallo ? 
- Czy ,.. czy to prawda że mój syn .. nie żyje ? - zapytała mama Nialla płacząc.
- Niestety tego nie wiem , zbieramy się na lotnisko . Jeżeli czegoś się dowiemy , zadzwonimy do pani. - powiedziałam szlochając.
W szybkim tempie zabraliśmy się do samochodu . Potem byliśmy już na lotnisku . Strażacy gasili wrak spalonego samolotu a ludzie wyciągali spalone ofiary . Tak dramatycznego widoku nigdy nie widzieliśmy. 
Wszyscy widzieliśmy jak ludzie niosą ciało jakiejś dziewczyny , która miała szarą kurtkę . Obok niej był chłopak w czarnej kurtce. Tak była ubrana Sophie i Niall... 
_________________________________________________________________________________
Proszę o komentarze :)

3 komentarze: