sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 30


                                                         *Z perspektywy Nathalie*
Zostałam obudzona dość wcześnie. Zadzwonił do mnie chłopak który uratował mnie na basenie. Tommo jeszcze spał więc po cichu odebrałam dzwoniący telefon i poszłam do kuchni.
-Halo? -Zapytałam
-Cześć, mam nadzieję że Cię nie obudziłem?- zapytał chłopak śmiejąc się.
-w zasadzie to mnie obudziłeś , ale nic nie szkodzi - dodałaś.
- Słuchaj , możemy się dzisiaj spotkać, może poszlibyśmy do kina lub do kawiarni? -zaproponował
Nie bardzo podobało mi się to wyjście z nim , bo on nie wiedział że Louis jest moim chłopakiem. Ale zgodziłam się. Umówiliśmy się na 15 w parku. Jennifer z Joshem jeszcze spali. Nie chciało mi się spać więc zaczęłam robić śniadanie dla wszystkich. Wyjęłam z lodówki mleko , jajka i dżem wieloowocowy. Miałam w planach upieczenie naleśników. Wszystkie potrzebne składniki były już w misce. Zaczęłam więc miksować zawartość miski. W pewnym momencie poczułam czyiś dotyk na ciele. To był Lou. Całował mnie po szyji a ja nie mogłam dokończyć miksować.
-Witaj królewno, co tworzysz? - Zapytał , wkładając mi rękę pod koszulke.
- Ee, naleśniki. Weź te łapska, gdzie się ładujesz z nimi ! - Krzyknęłam
Chwile potem Tommo się ogarnął i włączył TV .
- Louis wyłącz tą telewizje ! Dzisiaj jest sobota, trzeba posprzątać w domu. Ciekawe co słychać u Sophie i Horana, później do nich zadzwonimy :) - powiedziałam
15 minut później śniadanie było gotowe. Zapach naleśników z dżemem i karmelową polewą rozchodził się po całym domu. Zapach pyszności dochodzących z kuchni szybko zwołał Josha i Jen na dół.
-No cześć , jak się spało? -zapytał Lou , natomiast ja nakładałam jedzenie.
-spało się dobrze, ale obudziła mnie śmieciarka! Znowu się zaczęło a było trochę spokoju!- warknęła zdenerwowana Jennifer.
Chwilę potem wszyscy konsumowaliśmy pyszne śniadanko..
                                                           *Z perspektywy Mary*
To był nasz ostatni dzień w górach. Była sobota , Hazza obliczył że droga powrotna zajmie nam dużo czasu więc w domu będziemy na niedzielę.
- Szkoda że dzisiaj wieczorem wyjeżdżamy - powiedziałam do Hazzy
- No niestety, wszystko co dobre kiedyś się kończy. Musimy jechać bo przez ten tydzień mamy próby do gali Peoples Choice Awards.- oznajmił Hazza
- Kiedy będzie ta gala? -zapytałam
- Za równy tydzień , oczywiście idziesz ze mną jak i reszta dziewczyn. Muszę ci kupić kreację - zarzucił Harry.
Byliśmy już po śniadaniu, u nas znowu padał śnieg, termometr wskazywał temperaturę -15 stopni Celsjusza. Było bardzo zimno. Napaliliśmy więc w kominku i zaczęliśmy sprzątać aby na następny przyjazd tu , było czysto. Całe sprzątanie zajęło nam jakąś godzinę. Potem naszykowaliśmy się i pojechaliśmy jeszcze na bazarki z pamiątkami i sklepami.
Gdy byliśmy już na miejscu ja poszłam do stoiska z jakimiś drobnymi pamiątkami , chciałam kupić coś dla naszej paczki. Hazza gdzieś zniknął. Gdy kupiłam już drobiazgi , poszłam po kawę i czekałam na Hazzolda na ławce. Po 15 minutach przyszedł z jakąś reklamówką.
- Co to? -Zapytałam z ciekawości
- Zobaczysz w domu, to coś dla ciebie - oznajmił Styles całując mnie.
Cas tak szybko leciał że musieliśmy wracać. W południe po obiedzie Hazza wpadł na pomysł abyśmy poszli na sanki. Tak też zrobiliśmy , ubraliśmy się ciepło i zaczęliśmy zjeżdżać z bardzo stromej górki. W pewnej chwili gdy byliśmy w trakcie zjazdu , sanki się przekręciły w bok i razem wylądowaliśmy w wielkiej zaspie śniegu. Oczywiście nie obyło się bez śmiechu. Było nam zimno i wróciliśmy się ogrzać do domu. Tam zmieniliśmy ubrania i pakowaliśmy swoje walizki . Po 2 godzinach zaczęliśmy się zbierać i wyjeżdżaliśmy z malowniczych gór..
                                                         *Z perspektywy Jennifer*
Po śniadaniu zaczęło się sprzątanie. Ja odkurzałam , Josh mył podłogi , natomiast Nathalie myła naczynia a Tommo zajmował się ścieraniem kurzy. Szybko uporaliśmy się z zadaniami. Pogoda dzisiaj w Londynie nie była zadowalająca. Było pochmurno i chłodno , a wakacje jeszcze trwały. Dzisiaj miałam wizytę u lekarza aby zdjąć gips. Po sprzątaniu poszłam się przebrać , umalować i uczesać. Po jakimś czasie ja i Devine byliśmy w drodze do szpitala.
 - Dzień dobry , ja na zdjęcie gipsu.-oznajmiłam
- Proszę , prosto i na lewo do gabinetu , zaraz przyjdzie lekarz - powiedziała recepcjonistka Razem weszliśmy do pomieszczenia i oczekiwaliśmy na lekarza. Zjawił się 5 minut później. Zdejmowanie tego cholerstwa nie trwało długo , upłynęło może 20 minut.
 - Ręka, wygląda dobrze, kości się zrosły . Na drugi raz proszę uważać - powiedział lekarz
Cała uradowana wyszłam z gabinetu. Czułam wolność. Aż chciało mi się iść na jakąś porządną imprezę.
 - Musimy to jakoś uczcić , wreszcie nie będę miał obitej twarzy w nocy. Bo jak spałaś to waliłaś mnie tym czymś po twarzy - powiedział Josh ze śmiechem
- Coś się zobaczy , teraz jedziemy do Tesco - dodałam. Zrobiliśmy spore zakupy. Całą atmosferę zakupów popsuły nam fanki , i pewna osoba. Spotkałam swojego przyjaciela , który 2 lata temu przeprowadził się z Polski do Londynu. Nie mięliśmy ze sobą kontaktu. A teraz spotkaliśmy się w supermarkecie. Wymieniłam się numerami z Nickiem i poszłam do Josha. Chłopak miał w oczach taką zazdrość że śmiałam się przez całą drogę do domu.
                                                        *Z perspektywy Sophie*
Gdy tylko wstaliśmy zaczęły się przygotowania do ślubu Grega. Nialler szukał swojego garnituru przez pół dnia. Wreszcie znalazł , był po prostu w szafie. Ale ten dekiel jest niewidomy i nie widział go. W Południe przyjechał Greg który był u fryzjera aby się ostrzyc. Do ślubu zostały 3 godziny. Pani Maura prasowała sobie sukienkę i garnitury chłopaków.
- Córciu , daj mi twoją sukienkę to ją uprasuję. -Powiedziała - Nie, na prawdę nie potrzeba , jest uprasowana- dodałam Niestety mama Nialla się uparła i musiałam jej dać moją suknie.
- Kto ci taką ładną sukienkę kupił? - Zapytała
- Nialler, śliczna jest , bardzo mi się podoba- odpowiedziałam.
- To widzę że Niall ma bardzo dobry gust. Moja druga synowa musi wyglądać pięknie - powiedziała pani Maura uśmiechając się.
Ja się zarumieniłam. Potem poszłam sobie uczesać włosy. Zrobiłam sobie fale prostownicą , później tylko delikatny makijaż i zostało ubranie się ale jeszcze był czas. Ojczym Nialla był już gotowy tak jak i jego mama. Nialler aktualnie brał prysznic. Weszłam do niego do łazienki, Irlandczyk wył pod prysznicem , śpiewając ''Moves Like Jagger''. Po parunastu minutach postawiłam mu włosy i delikatnie przypudrowałam go aby jakoś wyglądał. Została tylko godzina. Greg coraz bardziej się denerwował. Do domu zjechała się cała rodzina. Cały dom opanował wielki strach i chaos. Wszyscy byliśmy gotowi. Nialler wyglądał bosko w garniturze. Wszyscy zapakowali się do swoich samochodów i pojechaliśmy po pannę młodą...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz