piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 33

                                                       * Z perspektywy Jennifer*
- Josh , słyszysz to? - zapytałam ze strachem
- Nie ? O co chodzi ? - odpowiedział ...
- Wydaje mi się że ktoś jest w naszym ogródku. Słyszę jakby ktoś tam chodził - powiedziałam po cichu.
Usłyszałam jakieś szelesty ponieważ w pokoju było uchylone okno. Josh od razu postanowił że to sprawdzi.
Nie chciałam zostawić go samego więc szłam za nim. Chłopak wziął latarkę założył kaptur i wyszedł ,ja zrobiłam to samo. Kierowaliśmy się po cichu i powoli w stronę ogrodu. Rzeczywiście , w ogrodzie był jakiś nie proszony gość.
- Przepraszam kim pan jest ? - zapytał Josh
Tajemniczy mężczyzna wybiegł z krzaków i zaczął uciekać , Josh pobiegł za nim . Okazało się że był to paparazzi który właśnie szarpał się z moim chłopakiem . Wcześniej też zrobił nam zdjęcia . Obawiałam się że nagrał to co robiliśmy w pokoju bo drabina była nie w tym miejscu co potrzeba.
W pewnej chwili niezrównoważony mężczyzna uderzył z pięści Josha. Chłopak nie wytrzymał , najpierw przywalił jemu a potem zniszczył aparat.
- Wypierdalaj skurwysynie - powiedział Josh kopiąc w dupę tego gościa.
- Jeszcze spotkamy się w sądzie ! Zniszczyliście mi aparat! - krzyczał paparazzi.
Oboje nie zwracaliśmy uwagi co krzyczał ten nieogarnięty facet. Szybko wsiadł do samochodu i odjechał . Natomiast my wróciliśmy do domu. Zrobiłam nam herbaty i smarowałam obolałe oko Josha.
- Kochanie , boli ? - zapytałam z troską
- Teraz boli ale myślę że jak pocałujesz to przestanie - odpowiedział Josh , uśmiechając się .
Później siedzieliśmy we dwójkę i dopijaliśmy herbatę a Devine trzymał kostkę lodu przy oku.
Po chwili znowu otworzyły się drzwi frontowe. Myśleliśmy że to ten paparazzi ale to była Nathalie która poszła spać .
                                                         * Z perspektywy Mary*
Gdy rano wstaliśmy zeszliśmy na dół. Na dole zauważyliśmy nie codzienny widok. Na kanapie spała Jennifer z Joshem. Gdy tylko zeszliśmy , obudzili się.
- Czemu tu śpicie ? - zapytałam
- A długa historia , mieliśmy w nocy mały incydent - odpowiedział Josh
- Zaraz, ty masz podbite oko - powiedział Hazza
- No bo to było tak ... - zaczął opowiadać Josh
Ja z Harrym nie mogliśmy uwierzyć . Szczerze powiem to nic nie słyszeliśmy , byliśmy tak zmęczeni że spaliśmy jak zabici.
Harry robił aktualnie jajecznice , ja natomiast zauważyłam że listonosz podjechał pod nasz dom . Założyłam ciapki i wyszłam po listy. Wyjęłam ze skrzynki dwa listy . Jeden to rachunek a drugi był do Josha.
- Masz list Josh - powiedziałam dając Joshowi kopertę
Po chwili Josh zaniemówił .
- To list , wezwanie do sądu . To ten paparazzi zgłosił sprawę. - powiedział oschle.
- No i co my teraz zrobimy , zniszczyliśmy mu aparat. - dodałam
- spokojnie , wygramy sprawę , wynajmę najlepszego prawnika. Luz. - powiedział Josh całując Jen w czoło.
Zasiadłam więc do śniadania które przygotował Hazzold. Jajecznica byłą wyśmienita.
- Mam nadzieje że wiecie że dzisiaj wieczorem zawita tutaj Nialler i Sophie- powiedziałam
- A no tak , to już dzisiaj . Ciekawe jak po weselu . - dodał Josh
Po śniadaniu ogarnęliśmy kuchnie i zabraliśmy się za szykowanie . Musiałam dzisiaj jechać do biblioteki po książki . Został niecały tydzień i musimy wracać Polski. Nie powiedziałyśmy jeszcze o tym chłopcom.
Byłam teraz w pokoju , ubierałam się w sweterek i rurki, do tego nałożyłam trampki i spięłam włosy w kucyka. Od tyłu zaszedł mnie Harry .
- Harry , przestań , nie teraz . - oznajmiłam odpychając chłopaka. Teraz mu się na całowanie zabrało - pomyślałam.
- Oj dobrze , zawiozę Cię do tej biblioteki - powiedział.
Po kilkunastu minutach pojechaliśmy..
                                                          * Z perspektywy Sophie *
Gdy tylko skroiliśmy się że ktoś jest w domu szybko ubraliśmy się i położyliśmy się na łóżku . Na początku udawaliśmy że śpimy , potem zaczęliśmy się śmiać.
Na górę do pokoju przyszła mama Nialla .
- Mam nadzieje że przynajmniej się zabezpieczacie , gołąbeczki. Waszą pracę słychać było na zamku w Dublinie. - powiedziała z uśmieszkiem mama Niallera
Oboje spaliliśmy buraka i okropnie się śmialiśmy.
- No to ładnie narobiliśmy , najpierw przyłapali nas tamci , a teraz twoja rodzina . Co za wstyd - powiedziałam
- A jaki tam wstyd. - warknął Nialler rzucając się na mnie .
- Nialler ! Rodzice są w domu przestań ! - krzyknęłam
Odwróciłam się do niego tyłem i poszłam spać , byłam zmęczona.
Wszyscy obudziliśmy się o 12 . Horan miał kaca , po domu łaził caly czas z butelką wody.
Całą rodziną zjedliśmy śniadanie .
- Mamusiu , my dzisiaj wyjeżdżamy , mamy samolot wieczorem do Londynu. - powiedział Nialler dolewając herbatki.
- Tak wcześnie ? zostańcie jeszcze trochę - powiedziałam pani Maura ze smutkiem .
- Musimy wracać ponieważ mamy próby do gali . - oznajmił chłopak
- Oczywiście wy macie zaproszenie na tą galę, będzie ona za tydzień , ale zadzwonię do was jeszcze - oznajmił chłopak.
Po śniadaniu przebraliśmy się i Niall zabrał mnie na mała wycieczkę po Mullingar. Bardzo podobało mi się to miasto . Koło godziny 14 pojechaliśmy na obiad do knajpki i na piwo . Po obiedzie wróciliśmy do domu i zaczęliśmy się pakować. Mama Nialla nie chciała żeby syn tak szybko wyjeżdżał , było jej bardzo smutno. Była godzina 17:35 za 25 minut mieliśmy samolot . Sprawdziliśmy czy wszystko mamy , pożegnaliśmy się i pojechaliśmy na lotnisko ...


PROSZĘ O KOMENTARZE . BARDZO MI ZALEŻY :) 

 

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Ciekawe co będzie z tą sprawą w sądzie? Pewnie Josh wygra ;)

    Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny blog!<3 czekam na następne rodziały!

    OdpowiedzUsuń